Bocianie "tournee" po Ukrainie

W dniach od 23 lutego do 5 marca odbyliśmy ważną dla ukraińskich bocianów podróż, w której brali udział członkowie Towarzystwa Przyrodniczego "Bocian", Polskiego Towarzystwa Przyjaciół Przyrody "pro Natura", oraz nasi partnerzy zza Buga.

Ekipa z Mazowsza - Irek Kaługa, Adam Tarłowski, Monika Stefaniak - zabrała ze sobą pana Ryszarda Rysia, niezawodnego partnera z Rejonu Energetycznego Siedlce. Z Wrocławia przyjechała reprezentacja "pro Natury" - Dorota Szulc-Guziak, Romek Guziak i Dorota Chmielowiec - oraz niżej podpisany. Na dworcu we Lwowie spotkaliśmy naszych ukraińskich partnerów: Andrija Bokoteja i Natalię Dziubenko z Zachodnioukraińskiego Towarzystwa Ornitologicznego we Lwowie oraz Ihora Dydycza z Eko-Hał-Ostwind w Kałuszu. Razem pojechaliśmy nocnym pociągiem do Odessy. Na dworcu spotkali nas Iwan i Tamara Rusiewowie, para wytrawnych obrońców przyrody wybrzeża Czarnego Morza.

Odessa przywitała nas bezśnieżną, właściwie przedwiosenną pogodą, która w chwili naszego zejścia na peron zamieniła się w śnieżycę i wiatr. Zwiedzaliśmy, więc to legendarne miasto w mało komfortowych warunkach, ale miejscowi przyrodnicy wyjaśnili nam, że sami sobie taką pogodę przywieźliśmy i narzekać nie wypada. Nie ominęliśmy słynnych schodów potiomkinowskich i znanej z filmu kawiarni Déja Vu (niestety, w remoncie). Drugiego dnia pobytu nad Morzem Czarnym śnieg zelżał i mogliśmy bez przeszkód podziwiać widoki delty Dniestru. Widok z wysokiego brzegu w miasteczku Majaki przypomina trochę widok z zachodniego skraju kotliny Biebrzańskiej. Z pierzastych widzieliśmy głównie gawrony (może nasze?), bo niemal wszystkie szanujące się ptaki uciekły przed zimą nad Dunaj. Zawitaliśmy do rejonu energetycznego w Bielajewce, którego kierownik przyjął nas uprzejmie i z sympatią dla bocianiej sprawy. Obiecał postawić platformę, a tymczasem skierował nas do jednego z gniazd na słupach, abyśmy mogli zobaczyć, w jaki sposób do tej pory radzono sobie tym problemem. Po prostu zawiesza się druty na dodatkowej poprzeczce niespełna metr niżej. Pozostaje jednak problem stabilności gniazda opartego jedynie o starą poprzeczkę. Wracając do Odessy zatrzymaliśmy się przy Suchym Limanie, miejscu, gdzie przyrodnicy przegrali batalię przeciwko budowie terminalu naftowego. Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło - woda w porcie nie zamarza i zimują tam liczne ptaki.

Następnego dnia w budynku wydziału biologii odeskiego uniwersytetu odbyło się seminarium, podobne w treści do tych, które przeprowadziliśmy w zeszłym roku na Polesiu. Romek opowiedział o populacji bociana białego w Polsce, ostatnim liczeniu oraz ogólnokrajowym programie ochrony, Irek zdał barwną relację z działań na Mazowszu, a Dorota Guziak sugestywnie przedstawiła program szkolny. Szerzej zostały potraktowane działania ukraińskich partnerów, bo już to i owo zdążyli zrobić. Ukraińskie pakiety szkolne rozeszły się jak świeże bułeczki, popyt przewyższał podaż o 30 egzemplarzy. Wśród uczestników przeważali przyrodnicy-ochroniarze, nauczyciele, oraz naukowcy i studenci.

Nocny pociąg Czornomorec dowiózł nas do Charkowa na północnym wschodzie Ukrainy. Zwiedziliśmy miasto podziwiając jego różnorodną i ciekawą architekturę - od klasycyzmu poprzez modernizm, secesję i konstruktywizm, aż do socrealizmu. Seminarium odbyło się w przepastnym gmachu uniwersytetu. Okazało się, że organizatorka imprezy, Tatiana Atemasowa, ma bardzo dobrą wiedzę o miejscowej populacji bocianiej, żyjącej w pobliżu granicy zasięgu. Granica ta ostatnio przesuwa się na wschód. Tu także gniazda na słupach są problemem (ok. 30% wszystkich). Po południu pojechaliśmy w teren na instalację najbardziej na wschód wysuniętej platformy. W instalacji gniazda wzięło udział 56 osób, które z wielkim zainteresowaniem obserwowały poczynania miejscowych energetyków i na bieżąco je komentowały. Gniazdo zostało przygotowane zgodnie ze wskazaniami Adam Tarłowskiego, który jest guru budowy gniazd bocianich w Polsce. Mamy nadzieję, że zostanie ono zaakceptowane przez ptaki. Po zakończeniu seminarium udaliśmy się w dalszą podróż, której stacją docelową był Kijów.

Wizyta w stolicy Ukrainy Kijowie była pracowita, ale nie zaniedbaliśmy też poznawania tego pięknego miasta, położonego na wysokich wzgórzach nad Dnieprem. Złożyliśmy dwie wizyty w ministerstwie ochrony środowiska. Pierwsza z nich miała na celu poznanie losu pisma, które z inspiracji naszych partnerów ministerstwo wysłało do ministerstwa energetyki - w sprawie wprowadzenia montażu platform na słupach. Odpowiedzialny za tę sprawę urzędnik przyjął nas (Andrija, Natalkę i Piotra) życzliwie i obiecał ponowienie pisma, które mogło u energetyków utknąć w ferworze pomarańczowej rewolucji. Jednocześnie okazało się, że ministerstwu brakuje fachowego wsparcia i uzgodniliśmy stałą współpracę ZUOT przy konsultacji różnych spraw. W drugiej wizycie, w której wzięli udział Irek i Piotr, chodziło o udzielenie moralnego wsparcia dla naszego odeskiego partnera Iwana Rusiewa w jego walce o utworzenie Parku Narodowego Dolnego Dniestru. Wysiłki na rzecz objęcia delty Dniestru skuteczniejszą ochroną trwają już 18 lat, ale są blokowane przez miejscowe lobby myśliwsko-hydrotechniczno-oligarchiczne. Wiceminister Wiaczesław Kruk, energiczny człowiek wieku najwyżej 35 lat, poprowadził spotkanie sprawnie i efektywnie. Miejmy nadzieję, że dalsze postępowanie będzie równie sprawne i że za kilka miesięcy na biurko prezydenta trafi rozporządzenie o powołaniu parku. W każdym razie powiał w ministerstwie nowy wiatr, choć nie wszyscy urzędnicy, z którymi rozmawialiśmy, pasują do standardów wiceministra Kruka. Oprócz tego Piotr i Ihor odwiedzili fundusz UCAN, który wspiera działalność organizacji społecznych i rozmawiali o możliwościach dofinansowania programu bocianiego w Ukrainie. W wolnym czasie były wycieczki po Kijowie i odwiedzanie najbardziej znanych miejsc: Soborów Sofijskiego i Mychajłowskiego, Majdanu Nezałeżnosti, alei Chreszczatyk, Andrijewskiego Zjazdu i Podołu. Niezapomnianych przeżyć dostarczyła nam Ławra Peczerska, najświętsze miejsce prawosławia.

Ekipa wrocławska - dwie Dorotki i Romek - wróciła z Kijowa prosto do domu, śpiesząc na zjazd dolnośląskich ornitologów. Pozostała załoga podążyła do Netiszyna na granicy obwodów chmielnickiego i równieńskiego, gdzie odbyło się ostatnie z serii seminariów. Szczególną jego rysą była mocna reprezentacja energetyków i przedstawicieli władzy, z który zawiązała się ciekawa, owocna dyskusja. Asystowaliśmy przy montażu raczej niestandardowej, kreatywnie :) zaprojektowanej platformy. Natalka Bodnar, organizatorka imprezy, pokazała nam na pożegnanie pobliskie miasteczko Ostróg (Ostroh), w przeszłości siedzibę książąt Ostrogskich i centrum kultury ukraińskiej. Piękne zbiory ma tamtejsze muzeum książki, upamiętniające pracę jednej z pierwszych na Rusi drukarni.

W ciągu dziesięciu dni przejechaliśmy ponad 3500 kilometrów i spotkaliśmy się z kilkudziesięcioma miłośnikami bocianów. Dotychczasowy pilotowy projekt ograniczony do zachodniej Ukrainy, przede wszystkim Wołynia, zaczął rozszerzać się na pozostałe regiony tego rozległego kraju, aż do granicy zasięgu bociana białego na wschodzie. Podczas podróży dyskutowaliśmy do upadłego o przyszłości programu. Efektem tej dyskusji był nowy wniosek o dofinansowanie napisany i wysłany z Charkowa przez Wrocław oraz bogate plany na przyszłość. Stworzenie w Ukrainie ogólnokrajowego programu ochrony bociana na miarę programu polskiego staje się coraz bardziej realnym celem.

 


Piotr Tyszko


Ocena: 0 głosów Aktualna ocena: 0

Komentarze / 0

musisz zalogować się, aby dodać komentarz... → Zaloguj się | Rejestracja