O jerzykach w Milanówku

Mieszkam w mieście - ogrodzie, a mimo to w tym roku i tutaj pojawił się "alarm jerzykowy".
Mimo złych doświadczeń sprzed kilku lat i wiedzy, czym kończy się zatykanie stałych miejsc lęgowych jerzyków, miejsca te w jednym z lokalnych bloków zostały zatkane. Mieszkańcy czteropiętrowego bloku chcieli w ten sposób wyeksmitować gołębie, które często przesiadywały pod okapem obok otworów prowadzących do stropodachów. Nikt nawet nie przeanalizował sytuacji, po prostu przybito listewki i naciągnięto wokół okapu i otworów wlotowych siatkę.
 

 


Jerzyk (Apus apus). Fot. M. Rzępała

 

Co roku przed majem przyglądam się miejscom gniazdowania jerzyków i upewniam się, czy nie są planowane jakieś prace modernizacyjne zagrażające ptakom. Jak się okazało to nie wystarcza, bo i bez tego typu robót mogą powstać poważne zagrożenia. Niespodziewany brak dostępu do znanych przez jerzyka miejsc gniazdowania jest dla niego takim samym zagrożeniem, jak na przykład prace ociepleniowe bloków w porze lęgowej. Jerzyki bowiem niestrudzenie obijają się o wszelkie przeszkody w miejscach, które pamiętają jako wejścia do gniazd. Im bliżej okresu składania jaj, tym intensywniej ptaki dobijają się do zakrytych otworów i szczelin. Często spadają przy tym na ziemię, z której już nie potrafią wzbić się do góry, wpadają przez otwarte okna do mieszkań, rozbijają się o szyby. Ponadto z taką determinacją usiłują przecisnąć się przez wszelkie pozostawione szczeliny, że często pozostają w nich zaklinowane na zawsze. Gdy blok pokryty jest blachą falistą, w rezultacie jednej chybionej próby zaczepienia się ptaki zsuwają się także pod pionowe rynny, skąd już nie ma ucieczki.
Sceny takie to codzienność polskich osiedli domów wielorodzinnych. Dlatego założenie siatki na otwory w bloku, który wraz z blokiem sąsiednim pozostawał na osiedlu właściwie jedyną i ostatnią enklawą kolonijnego gniazdowania jerzyków groziło bardzo poważnymi konsekwencjami. Był 18 kwietnia, a więc bardzo mało czasu na działania, gdyż jerzyki mogły przylecieć już w pierwszych dniach maja (i przyleciały!!!). Liczył się każdy dzień, zwłaszcza że jak wiadomo tryby machiny administracyjnej obracają się bardzo powoli.
 

Okap który był osłonięty siatką. Fot. A. Tarłowski
 
Nasze Stowarzyszenie Na Rzecz Miast - Ogrodów zwróciło się o pomoc do ornitologów. Bardzo szybko uzyskaliśmy opinie od TP "Bocian" i Instytutu Zoologii PAN, mówiące że należy doprowadzić do odsłonięcia otworów, by umożliwić gniazdowanie gatunkowi prawnie chronionemu. Poparł nas także OTOP i TONZ, interweniując telefonicznie. To bardzo pomogło. Nasze pisma i otrzymane opinie ornitologów skierowaliśmy do Burmistrza i do Administracji Osiedla. W międzyczasie podjęliśmy też działania wśród mieszkańców bloku, prowadząc rozmowy i rozdając ulotki informacyjne. Wykorzystaliśmy także, do czego upoważniła nas opinia Instytutu Zoologii PAN, broszurę autorstwa p. prof. Macieja Luniaka wydaną przez Biuro Ochrony Środowiska Urzędu M. St. Warszawy. Broszura okazała się być bardzo ważnym elementem. Trafiła do wszystkich urzędów i do mieszkańców bloku. Każdy mógł spokojnie ją przeczytać i oby było więcej tego typu opracowań. Nastąpił też trudny moment wizyty na posiedzeniu Rady Osiedla. Trudny bo, jak się okazało, ptaki na osiedlach nie mają zbyt wielu zwolenników. Wówczas jednak pojawiła się możność wyjaśnienia, że problem gołębi i brudnej elewacji został niesłusznie rozciągnięty na niczemu nie winne jerzyki. Tuż pod otworami prowadzącymi do stropodachów istnieje niewielka półeczka ścienna. Zamiast wszystko przykrywać siatką wystarczy zlikwidować tylko półeczkę, by nie siadały na niej gołębie, a do otworów swobodnie będą mogły wlatywać jerzyki. Należało także nieświadomym osobom wyjaśnić wiele faktów z zachowań jerzyka. Wniosek podstawowy - brak edukacji ekologicznej prowadzi do błędnych i szkodliwych dla przyrody decyzji. I wtedy stał się cud. Władze Administracji zgodziły się zdjąć siatkę!!! To także zasługa p. prof. M. Luniaka, któremu udało się wzbudzić zrozumienie dla problemu u Kierownictwa Osiedla. Zgodzili się mimo oporów przeciwników czyli pomysłodawców założenia siatki. Padły kluczowe słowa: pieniądze i kto za to zapłaci? Jak zwykle zresztą. Ciężar odpowiedzialności wzięło na siebie Stowarzyszenie, mimo iż Stowarzyszenie pieniędzy nie ma i nie otrzymuje, ale świadomość, że już za chwilę można odsłonić otwory wlotowe jerzykom "dodawała skrzydeł". Po wstępnych nieudanych próbach "zorganizowania" podnośnika zwróciliśmy się jako Stowarzyszenie do Państwowej Straży Pożarnej o pomoc. Pomogli i to w wielkim stylu. Po południu 10 maja - 7 dni po przylocie jerzyków - siatka została zdjęta, a wieczorem jerzyki swobodnie wlatywały do swoich otworów. Po 22 dniach starań wszystko zakończyło się dobrze. Ogromne podziękowania za zainteresowanie sprawą i wsparcie należą się wszystkim osobom, instytucjom i organizacjom, które natychmiast zareagowały (Instytut Zoologii PAN, TP "Bocian", TONZ, OTOP). Szczególne DZIĘKUJĘ wędruje do p. prof. Macieja Luniaka i do Państwowej Straży Pożarnej w Grodzisku Mazowieckim, która po raz kolejny ratowała jerzyki w moim mieście, w mieście - ogrodzie Milanówku

 

 


Anna Krawczyk
(Stowarzyszenie Na Rzecz Miast - Ogrodów, Milanówek)

Podyskutuj o tym na Forum Przyrodniczym Bocian:

Ocieplanie budynków w sezonie lęgowym ptaków


Ocena: 0 głosów Aktualna ocena: 0

Komentarze / 0

musisz zalogować się, aby dodać komentarz... → Zaloguj się | Rejestracja