„Przyroda Bielan warszawskich” Część nr 3 "Zbierać grzyby OCZAMI"

Arkadiusz Szaraniec: - W monografii „Przyroda Bielan warszawskich” na str. 271 pada informacja o grzybach: „Na Bielanach występuje ich ponad 300 gatunków, z których około 20% znajduje się na krajowej liście grzybów zagrożonych. Las Bielański jest pod tym względem jedną z najważniejszych ostoi w kraju, porównywalną ze znacznie większymi obszarami parków narodowych”.  Park miejski lepszy od parków narodowych?

 

Prof. Zbigniew Sierota, Instytut Badawczy Leśnictwa:

- Las Bielański nie jest zwykłym parkiem. Jest co prawda, otwarty i łatwo dostępny dla wszystkich mieszkańców Warszawy, jako część jej dzielnicy - ale z biologicznego punktu widzenia to cenne zjawisko, o znaczeniu ponadregionalnym. Ten mały obszar to jedyna już pozostałość po niegdyś ogromnej, pradawnej Puszczy Mazowieckiej. Niektóre dęby, które rosną w Lesie Bielańskim mają po 400 lat i wcale nie zostały posadzone przez człowieka.

 

ASZ: - Czyli używając nienaukowych terminów można powiedzieć, że chociaż Las Bielański jest codziennym miejscem spacerowym, to jednak ocalały w nim fragmenty, które dziedziczą nieprzerwaną tradycję wielkiej Puszczy, której już nie ma?
 

  

 

Prof. Zbigniew Sierota: - Bardzo górnolotnie, ale w miarę trafnie. W tym niby „zwykłym parku” żyją naprawdę bardzo rzadkie gatunki grzybów, wykryte przez współautora tej części monografii – dr. Andrzeja Szczepkowskiego z SGGW. Ot, choćby miękusz szafranowy, który w Polsce można napotkać już tylko w Puszczy Białowieskiej i Puszczy Augustowskiej. Dla porównania - Gorczański Park Narodowy ma powierzchnię 50 razy większą, a ma tyle samo chronionych gatunków grzybów co „park” – Las Bielański. Po ponad 100 latach ponownie stwierdzono tu obecność cennego gatunku, jakim jest żagwica listkowata (tylko 5 stanowisk w centralnej Polsce!).


ASZ: - Czyli w ogóle Bielany, w tym Las Bielański, także Las Młociński są przyrodniczo cenne? A jak połączyć ich ochronę i fakt, że wszyscy mogą po nich spacerować, kiedy im tylko na to przyjdzie ochota? Po tym bezcennym przecież terenie…
 

ZS: - To prawda, Las Bielański to pierwszy i najbliższy las dla mieszkańca Bielan, a i tej części Warszawy. Do nieodległej Puszczy Kampinoskiej jakoś strach chodzić...moczary, łosie, podobno dziki po ulicy Pułkowej szaleją, a może i wilk wyjdzie zza płotu? To oczywiście żart, ale nawet krótki wypad do Puszczy dla wielu ludzi jest już prawdziwą „wyprawą”. A Las Bielański przy niej to przecież ostoja wygody, dosłownie pod ręką.
ASZ: - Oaza zieleni i spokoju, w pobliżu wielkich osiedli i ruchliwych autostrad…


ZS: - Ale jednak udało się ją zachować. Wciąż można tu zobaczyć majestatyczne drzewa, a wśród mchów i paproci, tu i ówdzie wyrastają  wspomniane na samym początku różnokolorowe grzyby. W każdym z nas budzi się wówczas łowca – a może to grzyb jadalny? Tak jakbyśmy cierpieli głód…


ASZ: - No właśnie, to chyba nasz prastary instynkt, pierwotny atawizm. Trudno mu się oprzeć. Jak temu zaradzić?


ZS: - Zbierać grzyby, ale OCZAMI. Od lat uprawiam takie hobby, z dobrym rezultatem dla mnie i dla lasu. Turysta przede wszystkim powinien być obserwatorem. Każdy grzyb ma swoje miejsce w środowisku – ten owocnik rośnie w trawie, ale to grzyb mikoryzowy, o bardzo ważnej funkcji w życiu drzewa. A tamten, na zwalonej kłodzie dębowej, to saprotrof rozkładający drewno po to, aby zamienić substancję organiczną w związki odżywcze, przyswajalne dla roślin. I nie jest to zwykły “rozdrabniacz” starego drewna - to niezwykle cenny przyrodniczo okaz drewnowca popękanego, gatunku wskaźnikowego dla bardzo cennych środowisk.

 

  


ASZ: - I on także występuje w Lesie Bielańskim?


ZS: - Tak. Może nie jest on zbyt efektowny, i dobrze, bo nie budzi emocji zbieraczy okazów, ale efektywnie przyczynia się do obiegu materii w ekosystemie leśnym. I przy okazji dowodzi, jak bogaty i cenny jest ten teren - jedna z najważniejszych krajowych ostoi przyrody.


ASZ: - Wiedząc o tym, zupełnie inaczej się patrzy na te grzyby, na cały Las Bielański – i „przy okazji” na każdy las w ogóle...

ZS: - I właśnie to jest celem tej książki, której ojcem duchowym jest profesor Maciej Luniak. Aby ludzie dowiedzieli się jaki unikat przyrodniczy mają na warszawskich Bielanach do swojej dyspozycji, poznali go, zaczęli cenić i sami chronić.

ASZ: - W jaki sposób?

ZS: - Najgorsza jest niewiedza. Każdy czytelnik tej monografii o przyrodzie Bielan, nawet jeśli zacznie tylko od oglądania fotografii i czytania podpisów, dowie się wielu ciekawych rzeczy. I wtedy na przykład nie zadepcze bezmyślnie muchomora, tylko dlatego, że jest “trujący”. Owszem, dla ludzi, ale jakże potrzebny w ekosystemie. Nie depcząc – ochroni, a to już jest bardzo dużo.

ASZ: - W sumie chodzi o zmianę świadomości, spojrzenia i w konsekwencji o tworzenie innych nawyków...
ZS: - Jeśli ten czytelnik-spacerowicz uświadomi sobie, że te lasy bielańskie przecież nie powstały ot, tak sobie, nie wyrosły posadzone, lecz trwają od kilkuset lat i przez ten okres przeszły różne koleje losu, a jednak zachowały swoją wartość, odrębność, różnorodność biologiczną, naprawdę wielką wartość – to może będzie inaczej na nie patrzył i traktował?... Zrozumie, że nie można tego niszczyć bezmyślnym postępowaniem, egoizmem i niewiedzą.

 

Arkadiusz Szaraniec

arek@bocian.org.pl


Ocena: 1 głosów Aktualna ocena: 5

Komentarze / 0

musisz zalogować się, aby dodać komentarz... → Zaloguj się | Rejestracja