Ochrona bezkręgowców

root, 2008-01-17

Ten artykuł jest o owadach, ale nie o szkodnikach. Wszyscy którzy postrzegają sześcionogi jedynie jako zbędne i szkodliwe istoty zagrażające naszym uprawom i lasom mogą od razu przewrócić stronę. Wszystkim pozostałym pragnę zwrócić uwagę na rzadko zauważany problem jakim jest ochrona bezkręgowców.
          
Nie ma rzeczy doskonałych. Prawa stanowione przez ludzi zmieniają się, ewoluują i dostosowują do wymogów czasów w których funkcjonują. Również prawa dotyczące ochrony przyrody zarówno te obowiązujące, mające obowiązywać jak i proponowane nie są doskonałe. Nowatorskie propozycje autorów sieci NATURA 2000 nie rozwiązują wielu problemów. Tzw. Dyrektywy ptasia i siedliskowa satysfakcjonują: pierwsza- ornitologów (trzeba by ich zapytać czy w zupełności), a druga – no właśnie, kogo? Ludzi zainteresowanych ochroną przyrody w ogólnych zarysach, ekologów, może też botaników. A co z miłośnikami bezkręgowców? Zostaliśmy potraktowani trochę po macoszemu (znowu). Postanowienia dotyczące m.in. owadów, a szczególnie spraw związanych z ich odłowem i posiadaniem zawarte w Dyrektywie Rady w sprawie ochrony siedlisk naturalnych oraz dzikiej fauny i flory art.12 pkt. 1a, 2 i 3 są restrykcyjne. Co prawda pewną nadzieję daje art. 14 pkt.1 i 2, oraz art. 16 pkt. 1d, 1e, lecz jest to niejasne i kompetencyjnie niedopracowane. Ciągle niemodnym, niedostrzeganym i pomijanym jest fakt, że ochrona np. owadów powinna opierać się na zupełnie innych założeniach i aby wyszła z wirtualnego świata teorii przekładając się na efektywną praktykę potrzebne są nowe odrębne dla tej grupy zwierząt przepisy.

 
 
Pachnica próchniczka (Osmoderma eremita). Fot. Adam Woźniak


Czym jest ochrona gatunkowa w odniesieniu do stawonogów? Te same ustawy odnoszące się do rysia mamy stosować do nadobnicy alpejskiej? Otaczanie opieką pojedynczych okazów ze świata bezkręgowców to anachronizm i zupełny brak zrozumienia zasad panujących w świecie drobniejszych stworzeń.

Pogłowie, poszczególne stada, rodziny, nory czy gniazda rzadkich większych zwierząt możemy dość dokładnie policzyć. Stwierdzimy ze sporym procentem pewności ile mamy w Polsce niedźwiedzi. A może ktoś mi odpowie ile okazów w naszym kraju żyje niepylaka apollo? 100? 1 000? Może 10 000 lub 100 000? Wzruszycie ramionami - kto to może stwierdzić? Odstrzelenie pięciu żubrów będzie miało realny, wyznaczalny procentowy wpływ na obniżenie jego populacji. A schwytanie pięćdziesięciu jelonków rogaczy? Jak to wpłynie na jelonkowe zasoby natury? Wydaje się, że nie będzie to miało żadnego znaczenia w skali nie zmierzonego i niezmierzalnego, lecz zapewne co najmniej pięcio cyfrowego polskiego pogłowia tego chrząszcza.

Jak zatem chronić bezkręgowce? Zakaz odławiania poszczególnych egzemplarzy jest nieskuteczną namiastką łatającą dziurę w zbyt ogólnych przepisach. Nowoczesne świadome i ekologicznie rozwinięte społeczeństwo XXI wieku powinno dostrzec ten od lat konserwowany i utrwalany prawny bubel, równie zachwalany i propagowany, co w praktyce bagatelizowany. Zastanówmy się: jak badacz ograniczony nieżyciowymi przepisami ma udowodnić, że pachnica próchniczka (chrząszcz chroniony w całej Europie) to już dwa gatunki - Osmoderma eremita (Scop.) i Osmoderma lasslei Bar. at Tauz., czy ten ostatni to tylko podgatunek? Nie ma lekko! Są tu potrzebne tzw. metody nie przeżyciowe; trzeba owadom wypreparować paramery i kopulatory i to u szeregu osobników, by uzyskać materiał porównawczy. Czy tylko Wielkie i Szacowne Instytucje mogą otrzymać pozwolenia na takie badania? A co z grupą młodych, zapalonych i często nigdzie nie zrzeszonych entomologów? Czy za złowienie chrząszcza na którego podstawie może zostać dokonane doniosłe odkrycie naukowe wsadzimy zbieracza do więzienia? Nie śmiejcie się, teoretycznie (prawnie) jest to możliwe. A że jeszcze nikt nie poszedł siedzieć „za robaki” uwidacznia nam, że mamy do czynienia z martwym prawem.

Nie muszę już chyba udowadniać z jak kulawymi i bezrozumnymi przepisami mamy do czynienia. Wróćmy do pytania jak chronić bezkręgowce. Rozwiązanie problemu wydaje się dość proste, a do tego skuteczne. Wystarczy chronić środowisko w którym się rozwijają. Otaczać szczególną opieką niewielkie cenne przyrodniczo środowiska będące wylęgarnią rzadkich gatunków. Czy damy radę wyzbierać wszystkie modliszki z nasłonecznionej łąki na skraju lasu? Nie. Ale zbudujmy tam parking albo postawmy market a wytępimy je wszystkie za jednym razem. I co nam zostanie? Jedynie udokumentowane okazy w zbiorze zbieracza „przestępcy” świadczące o tym, że żył tu chroniony gatunek... Czy nasz zbieracz mu zaszkodził? A gdybyśmy pozwolili pracować mu dalej? Może odkryłby czemu akurat na tej łące rozwijają się tak doskonale, lub czemu wymierają, a może jego praca przyczyniła by się do introdukcji tego gatunku w inne rejony.

 

 
 
Paź żeglarz (Iphiclides podalirius). Fot. Adam Woźniak
 

Ogromnej ilości obserwacji i odkryć dokonują właśnie amatorzy przyrodnicy i nie wolno ich zniechęcać do pracy surowym, nieżyciowym i bezsensownym prawodawstwem.

Chrońmy małe ciekawe enklawy przyrodnicze. To proste: te splątane krzewy tarniny ciągnące się wzdłuż pobocza drogi są od lat siedliskiem i zasobnym stanowiskiem pazia żeglarza. Obejmujemy je ochroną jako biotop i rezerwuar gatunku rzadkiego i szczególnie cennego. Legalnie badający ten teren przyrodnik posiada w swoim zbiorze kilka okazów pazia i dba o swoje ulubione stanowisko, z przyjemnością obserwując kolejne coroczne generacje motyla. W przydomowym ogródku prowadzi hodowlę gąsienic na krzewach głogu, a wylęgnięte motyle zasilają populację swych krewniaków. Piękne? (Obecnie hodowla owadów chronionych jest również surowo zabroniona.)

Zakładając sieć niewielkich ostoi przyrody o które dbalibyśmy w szczególny sposób o wiele skuteczniej chronimy drobne cenne stworzenia. Tereny wyjątkowe będące unikalnymi stanowiskami gatunków najrzadszych lub zagrożonych wyginięciem można objąć formami ochrony ścisłej. Dla mniejszych obszarów nie mających priorytetowego znaczenia dla utrzymania wybranych gatunków można wprowadzić inne formy opieki. Szansą na takie rozwiązania jest idea użytków ekologicznych. Większa czułość na wartość przyrody decydentów i urzędników, oraz determinacja i konsekwencja w sensownych dążeniach przyrodników powinna przetrzeć szlaki na tym obiecującym, lecz mało jeszcze wykorzystanym gruncie. A prawo? Oby tym razem było bardziej ludzkie dla przyrody i oby sprostało potrzebom czasów w których będzie funkcjonować.
 

Adam Woźniak